czwartek, 28 marca 2019

Filcujemy

Filcujemy.
Bawicie się filcem? Ja bardzo lubię ten materiał. Moja przygoda z filcem rozpoczęła się ponad dwa lata temu. Najpierw szyłam warzywa i owoce do zabawy. Zrobiłam moim smykom filcowy ogródek. Niestety nie zachowało się żadne zdjęcie :(
Potem urządzałam starszemu synowi „morski pokój”. Ściany ma pomalowane na kolor piaskowy - to wydmy oraz błękitny - to niebo. Marzyła mi się wielka fototapeta z kojącym widokiem na morze, ale koszty okazały się zbyt wysokie. Zrobiliśmy mu więc z mężem lampę z naklejką z widokiem.



















Wymyśliłam, że fajnym dodatkiem będzie poduszka do siedzenia w kształcie kamienia. Widziałam taką w galerii NOTI w Poznaniu, ale wówczas cena niemal zwaliła mnie z nóg. Stwierdziłam, że to jakieś żarty i postawiłam sobie cel - zrobię coś podobnego.


Popełniłam więc "kamień", który dziś już nie wygląda tak okazale i przyjemnie, ale za to był już niemal wszędzie - w ogrodzie, w lesie, a nawet w stajni.
To moje dzieło po dwóch latach intensywnego użytkowania:


Teraz znajduje się głównie w pokoju młodszego syna. W tym pokoju jest las brzozowy, a skoro jest las to są i ptaki. Kilka uszyłam, a jakże, z filcu




























Ptaków jest więcej, ale aktualna wystawka zależy od nastroju syna i jego pragnień.
Dzisiaj po długiej, bardzo długiej rozłące z filcem postanowiłam odnaleźć moją wełnę czesankową i zrobić króliczka - to w klimacie zbliżających się Świąt Wielkanocnych.
Tutorial obejrzałam na youtube - śliczne, słodkie, maleńkie króliczki i zabrałam się do pracy. Nigdy nie robiłam maskotek z filcu, więc to mój debiut:


Gdy mój młodszy syn zobaczył moją "walkę" z wełną czesankową postanowił spróbować swoich sił. Zorganizowaliśmy więc drugie stanowisko pracy. Syn wybrał foremkę do ciastek w kształcie misia i ochoczo zabrał się do pracy. Po kilkunastu minutach i pierwszej przelanej krwi (tak, dałam dziecku igłę do ręki i owszem, skaleczył się i to nie raz), niezrażony ukończył swe dzieło:



Znacie tę metodę? To filcowanie na sucho w foremkach. Moim zdaniem jest bardzo fajną metodą dla dzieci. Polega na „upchaniu” wełny do foremki i ufilcowaniu jej. Dzięki temu, że wełnę filcuje się w foremce, praca dziecka nabiera konkretnego kształtu, co bardzo motywuje młodego artystę. Dzięki temu, że przytrzymuje się foremkę, palce dziecka przez większość czasu znajdują się poza foremką, więc skaleczenie igłą zdarza się rzadziej.
Jestem z niego dumna :) Mimo skaleczenia nie poddał się. Był bardzo skupiony na zadaniu, a gdy zajrzał do nas starszy syn, poinstruował brata. Moich chłopców bardzo zainteresowała igła. Przyglądali się jej z niedowierzaniem, gdy powiedziałam im, że na tej igle jest wiele haczyków. Szukali tych haczyków nawet przy pomocy szkła powiększającego. Niestety brat zrażony bólem ukłucia porzucił swego łosia i oddał się lekturze "Harrego Pottera" - kto co lubi :)
Pozwalacie swoim dzieciom na takie aktywności? Moje dzieci mają 8 i 5 lat.
Pozdrawiam cieplutko, nadal cała w wełnie czesankowej ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz